
Otoczone ogromnymi murami z drutem kolczastym, do których drogi strzegą stalowe wrota i nieprzyjemnie wyglądający ochroniarze - tak wyglądają "resorty wypoczynkowe" w Dżuddzie. Płatne lub z polecenia - tylko dla zagranicznych mieszkańców (expatów) i tylko z określonych krajów. Tak więc na tych "najmodniejszych" plażach, o których mówi się, że są "europejskie", najwięcej będzie spragnionych słońca (i niemogących się zdecydować czy komunikację werbalną uprawiać w języku francuskim, arabskim czy angielskim)... Libańczyków. Oczywiście spotkamy też inne narodowości, ale najwięcej jest niestety tych najgłośniejszych.
Bo tu wszystko jest głośne. Wszystko na pokaz i nikogo nie interesuje drugi człowiek. Parkuję na środku, śmiecę pod siebię i krzyczę, jakby dookoła mnie nie było nikogo innego. Jak w przysłowiowej oborze. Taki sposób życia. Ale tu zbiera mi się na zupełnie inną myśl, do której jeszcze muszę chwilę dojrzeć zanim coś wyprodukuję...
Na plaży jest całkiem przyjemnie, pod warunkiem że patrzymy w stronę morza. Nawet nie ma tyle śmieci... Droga od bramy do plaży to już zupełnie inny obrazek - zardzewiałe budynki, brudne, ogromne zbiorniki na wodę, wszystko to, co tam gdzie się wychowałem określamy mianem "syfu". Trzeba przez to przejść zanim znajdziemy leżak i zaczniemy rozkoszować się pięknem przyrody w cieniu palm.
Bez kremu 50+ nie polecam nikomu siedzenia tam dłużej niż 5 minut.
Najgorsze jest tylko to, że nikomu nie przeszkadza gość, który korzystając z wolności i swobód obywatelskich jakie daje Arabia Saudyjska, pali papierosa za papierosem. Zupełnie nie zważając na to, że obok niego na kocu bawią się dzieciaki... Jaki kraj, tacy turyści.
BTW. Na plaży dziś była tylko jedna Abaja! Model plażowy, z odsłoniętą twarzą - przypomina skrzyżowanie stroju nurka z jakąś staromodną suknią model "idź-mi-stąd" .