niedziela, 23 czerwca 2013

Samolot z Dammam do…

Kiedyś przeczytałem taką mądrą książkę autorstwa Pana Covey'a bodajże, w której autor tłumaczył jak budować zaufanie rozmówcy przedstawiając mu zalety swojej tezy (tudzież produktu). I nie chodzi mi tutaj omawiany wielokrotnie ton wypowiedzi i prezencję osobistą, a zwykły dobór słów. Jako przykład przedstawiono następujący schemat - jak czulibyście się, gdyby pilot samolotu, którym lecicie przedstawił się wam, powiedział jaka jest pogoda na docelowym lotnisku, a następnie zakomunikował spokojnym głosem, że za 30 minut spróbujemy wylądować... I ten przykład brzmi mi w uszach zawsze, kiedy na pokładzie Saudi Airlines słyszę radosny komunikat pierwszego oficera witający nas na pokładzie Airbusa A320 z Dammam do Dżudy Inshalla. Ta "insialla" właśnie pada bez żadnego przecinka, bez pauzy, jako dodatek - dla każdego, kto posiedzi tu dłużej będzie to znak, że pilot nie bardzo wie, czy dotrzemy. Mało to budujące, zwłaszcza jak się dużo lata. Mnie ciarki przechodzą zawsze jak to słyszę... Dobrze, że na pokładzie można używać słuchawek i zażywać głośnej muzyki bez względu na fazę lotu (co w innych liniach jest niedopuszczalne).
PS. Jeśli nie czujecie, to musicie przyjechać i sami spróbować czym jest insialla :).

Inside the Saudi Kingdom

Przywódca prowincji Hail, Książe Saud bin Abdul Mohsen, siostrzeniec obecnego Króla, jest bohaterem dokumentu BBC o życiu Arabii Saudyjskiej opublikowanego niedawno na Youtube. Książe opowiada też o przemianach, jakie wystąpiły w Arabii Saudyjskiej na przestrzeni ostatnich kilku lat, o transformacji roli kobiety w społeczeństwie, a także o przewadze monarchii nad demokracją. Ciekawy dokument o świecie, w którym żyję, a o którym tak naprawdę wiem niewiele - bo saudyjską kulturą jestem zniesmaczony jak chyba większość żyjących tu "ekspatów" (co nie raz zarzucaliście mi w komentarzach). Jest też kilka słów prawie w Arabii Saudyjskiej, o słynnym zwyczaju obcinania rąk za kradzież (nie jest to tak na porządku dziennym jak nam się wydaje czytając blogi), o karze śmierci, jest też dyskusja kwestii prowadzenia samochodu przez kobiety widziana oczami Księcia (okolice 43. minuty), a na wet o tym, że w Saudi tylko nieliczni odnajdują frajdę w czytaniu książek (innych niż Ta jedyna). Poruszono też kwestię policji obyczajowej w Arabii Saudyjskiej, która spotyka się w kraju z coraz większą krytyką - zarzuca się jej, że pracowników rekrutuje z byłych skazańców, którzy uczą się Koranu na pamięć i w zamian za to otrzymują skrócenie wyroku i... pracę (tej plotki uczestnicy reportażu nie chcą jednak potwierdzić). Pod koniec jest też sporo o finansowym aspekcie małżeństwa i o tym, jak duży wpływ ma ono na życie młodych Saudyjczyków, którzy płacą sporo za rękę osoby, którą widzą po raz pierwszy w dniu ślubu (jakby to po naszemu - kupują przysłowiowego kota w worku, a po czym spłacają go przez kolejnych 10 lat). Warto, polecam, ot - celem poszerzenia horyzontu.

Jest Weekend!

Kilka godzin temu (dosłownie) ustanowiono, że weekend w Arabii Saudyjskiej będzie rządził się takimi samymi prawami, jak w pozostałych krajach GCC. Tutaj nikt się nie rozdrabnia na jakieś czteroletnie etapy przejściowe albo dyskusję publiczną - dziś ustalone prawo wchodzi w życie w najbliższą sobotę. Tzn. w niedzielę... tzn. najbliższy czwartek będzie początkiem trzydniowego weekendu, po którym już kolejne zaczniemy świętować jak wszystkie kraje w regionie, czyli w piątek i sobotę.

Decyzję podjęła ta sama Shura Council (przepraszam, ale nie wiem jak nazywa się polski odpowiednik tego ciała ustawodawczego), która od dłuższego czasu opierała się zmianom stawiając religię jako podstawę tego stanu rzeczy - nie można przecież "tak samo jak u Żydów i Chrześcijan".

Arabia Saudyjska była ostatnim krajem, w którym weekend przypadał na czwartek i piątek. Oman, w którym cykl weekendowy był do niedawna taki sam, wprowadził zmiany na początku maja bieżącego roku. Ciekaw jestem jakie implikacje przyniesie ta zmiana dla szarego człowieka. Pierwsza rzecz, która przychodzi mi do głowy to w jaki sposób rozegrać zaklepany już urlop, którego dat zmienić nie mogę, bo straciłbym bilety (wylot w czwartek), a dni urlopu wolnych już nie mam. Ciekaw też jestem w jaki sposób odbije się to na czasie oczekiwania na przejazd przez granicę w Bahrajnie - do tej pory weekend rozłożony był na dwie fazy - Saudyjczyków przyjeżdżających w nocy ze środy na czwartek i obywateli Qataru / Kuwejtu, które swoje weekendowe podróże zaczynali w czwartkowe popołudnia... Teraz bahrański weekend będzie się pokrywał z Saudyjskim - szykują się nie lada korki.

BTW. artykuł z wczorajszego wydania rp.pl okazał się jednak prawdą.

sobota, 1 czerwca 2013

Kobieta za kółkiem

Wczoraj doznałem szoku - na światłach obok zatrzymała się taksówka. Typowy London Cab, logo firmy wożącej ludzi z lotniska do centrum. A za kierownicą kobieta w typowym stroju - abaja, półotwarty niqab (tzn. usta i oczy odsłonięte, ale cała twarz szczelnie otoczona czarną szmatą). Kobieta pracująca! Takie sceny tylko w Bahrajnie. Bo profesja "kierowniczki" nie znajduje się na liście zawodów dozwolonych dla kobiet (więcej tutaj).

A jak to naprawdę jest z kobietami jeżdżącymi w Arabii Saudyjskiej? Tak naprawdę to nie ma tam prawa zabraniającego kobietom prowadzić. Kiedyś w rozmowie z Saudyjczykiem dowiedziałem się nawet, że król nie broni - ale pyta przy okazji - "a Ty dałbyś swojej żonie samochód prowadzić…"? Ja bym nie dał. Sam się źle czuję jeżdżąc tutaj samochodem. Jeddah, to - z punktu widzenia motoryzacji - dzikie miasto. Nie wiem czy jakikolwiek pasjonat samochodowy powiedziałby, że jazda samochodem sprawia mu tu frajdę. Ale wracając do kobiet…

Jest jeszcze jeden horyzont dyskusji zróżnicowania płciowego na drogach krajowych - kobieta prowadząca samochód traci przywilej "bycia wożoną". I jak popatrzeć na to z tego punktu widzenia, to można się doszukać pewnej zależności - mąż, który musi wozić żonę po sklepach/rodzinie/znajomych/centrach rozrywki wieczorami, nie ma czasu na szukanie kolejnej żony, którą będzie się już mógł zajmować w wolnym czasie (a jak wiadomo, Szariat dopuszcza posiadanie do czterech żon). Ma to sens?

Z drugiej jednak strony, nie mając samochodu w Arabii Saudyjskiej to trochę jak bez ręki. Jest się zdanym na łaskę taksówkarzy, bo transportu publicznego jako takiego po prostu nie ma. A taksówkarze to w 99% obywatele trzeciego świata, którym brak obycia w kontaktach z saudyjskimi kobietami (często kobiet wozić po prostu nie chcą), czy też powodują niezdrowe sytuacje na tle płciowym (Women tell tales of taxi drivers). Sytuacja trochę bez wyjścia - bo społeczeństwo po prostu nie jest jeszcze gotowe na kobiety za kółkiem. Podobnie z resztą jak nie jest gotowe na kobiety w samolotach, kobiety w szpitalach, kobiety w sklepach, kobiety w szpilkach. I co ciekawe, termin "kobieta" najwyraźniej nie obejmuje tutaj Azjatek, których jest tu pełno w zawodach, do których pełnienia "te prawdziwe" przedstawicielki płci pięknej gotowe nie są.

Moja szefowa ma prawo jazdy i samochód. I szofera. Wszystkie kobiety u mnie w firmie mają prawo jazdy (amerykańskie, europejskie, czy to z Qataru, Kuwejtu lub UAE). I żadna nie tęskni za koniecznością prowadzenia samochodu na drogach Rijadu czy Dżuddy. Bo to żadna przyjemność. Sam jeżdżę tylko, kiedy muszę.