poniedziałek, 26 listopada 2012

Emirates Palace



Kilka fotek z Emirates Palace, Abu Dhabi:









Piękny przykład jak mając nieograniczone środki finansowe, można zrobić coś dla kultury i narodu. Zamek królewski dostępny jest dla zwiedzających. Trzy super-ekskluzywne hotele i piękny krajobraz na zewnątrz przyciągają ludzi z odległych części miasta/kraju/świata? Na próżno szukać takich obrazków w Arabii Saudyjskiej. Najbogatszy w tej czesci świata kraj nie ma soba nic do zaoferowania dla ducha (oczywiscie poza Mekką, do której niewierzacym nie wolno...) czy turystów.

Trochę szkoda, bo możliwości tutaj ogranicza chyba tylko wyobraźnia.

niedziela, 25 listopada 2012

Pork Section

Pisałem już kiedyś o tym, że w Bahrajnie nie ma problemu z kupnem tak dla nas normalnych rzeczy jak alkohol czy wieprzowina (i nic w tym dziwnego - w końcu mieszkająca tu mniejszość filipińska też musi coś jeść ;) ). Tak wygląda wejście do "sekcji wieprzowej" w pobliskim supermarkecie:



Poza wieprzowiną znajdziemy tutaj pełen wybór salami, boczków, parówek - wszystkiego, co w Koranie Haram. Smacznego!

O, czytani...

Bardzo dużo podróżuję. Głównie samochodem, ale ostatnio zdarza mi się również sporo latać. Zwykle w podróży czytam książki, ale ze względu na ich liczbę (i masę), zaczęło się to powoli robić niepraktyczne. No i ciężko się czyta po ciemku, a tutaj zmrok przez cały rok zapada w okolicy godziny 18.

Żeby zabić bezczynność na tylnym fotelu taksówek, nabyłem sobie "Kindla" (usługa ShopAndShip - adres lokalny w USA, przesyłka do Bahrajnu w ciągu 4 dni roboczych - fantastyczna sprawa w kraju, w którym praktycznie nie ma ceł importowych na towary drobne). I tu się zdziwiłem. Od pierwszego dnia zainteresowała się mną obsługa Amazonu. Okazuje się, że ze względu na ograniczenia cenzuralne, treści oferowane w księgozbiorach Amazonu nie są dostępne na tym rynku...

Dotarło też do mnie, że jeszcze nie widziałem tu (na lotnisku czy w samolocie, na ulicy czy w centrum handlowym) nikogo ubranego w białą szatę, kto czytałby coś innego niż gazetę. Przyjezdni czytają książki w obliczu konieczności spalenia czasu (a czas tutaj jest bogactwem narodowym ;) ), natomiast rzesze tutejszych spalają czas grając na iphone'ach w Angry Birds). Nie wydaje mi się, czy ograniczenia Amazonu maja tu cos do rzeczy - czy ktokolwiek tęskni tu za lekturą zagranicznych e-boków - nie mniej daje to pewne wyobrażenie o kulturze panującej w tym kraju.

Wszak to właśnie książki kształtują wyobraźnię i mają ogromny wpływ na naszą osobowość i umiejętność samodzielnego myślenia. Narzekamy, że na dwóch statystycznych Polaków tylko jeden coś w ciągu roku czyta, a średnio czytamy 40 stron. Ciekaw jestem jak ta statystyka wygląda w Arabii Saudyjskiej - może macie jakieś informacje na ten temat?

Bahrain International Circuit

Jest taki tor wyścigowy na Bliskim Wschodzie, na który można średnio raz w miesiącu wjechać samochodem i szaleć do woli bez żadnych ograniczeń.



Cały dzień podzielony jest na 30 minutowe sloty czasowe, w trakcie których kierowcy na przemian z motocyklistami mogą się zmierzyć z własnymi ograniczeniami na jednym z najnowocześniejszych torów Formuły 1 na świecie.



Open Track Day, bo tak nazywa się impreza, zaczyna się od porannej sesji informacyjnej, w trakcie której dowiadujemy się co wolno (jechać szybko i całą szerokością toru), a czego nie można robić (wyprzedzać na zakrętach, driftować, siedzieć na zderzaku).



Zabawa ma charakter czysto amatorski, wiec o liczeniu czasu czy agresywnych pojedynkach raczej nie ma co mówic, jednak nie brakuje na niej również i profesjonalistów, którzy testują swoje "zabawki" przed "pełnowymiarowymi" zawodami, odbywającymi się tutaj regularnie.



Patrząc po rejestracjach, dominują kierowcy z Kuwejtu, zaraz za nimi lokalni wyjadacze. Arabię Saudyjską reprezentowały dwa auta, w tym GT3 i moje skromne wozidło spod znaku japońskich plejad. O jakiejkolwiek konkurencji z maszynami, które przyjeżdżają tu na tego typu imprezy można raczej zapomnieć.



W tych rejonach klasa "amator" nie ma zdefiniowanego górnego pułapu kwoty, którą przeznacza się na zabawę.

wtorek, 13 listopada 2012

No to fru...

Wylądowałem przed chwilą w DXB. Za każdym razem, kiedy widzę ten porządek, te kolejki, w których nikt się nie pcha, te uśmiechnięte i chętne do pomocy twarze pracowników informacji, celników, którzy mają motywację do pracy – doznaję szoku kulturowego (w terminologii Saudyjczyków, którzy spędzili kilka lat za granicą zjawisko to nosi nazwę „reverse culture shock”).



Nie było czekania na taksówkę, nikt nie próbuje „białego człowieka” oszukać, nie ma stresu... Przez jakiś czas nie mogłem zrozumieć dlaczego Marcelina (pozwolę sobie bez "Pani", bo to w sumie koleżanka po "fachu") tak się zachwyca tym krajem, ale po tym jak sam zaśliniłem szybę w taksówce podziwiając nocne widoki, wiem, że pewnie opisywałbym ten kraj jako raj na ziemi...

Dwa dni tutaj, później powrót do (mniejszej) codzienności bahrańskiej (mocno niespokojnej ostatnimi dniami), by od soboty znów przywitać trzeci świat w Jeddah (Jiddah/Dżudda).
Całe szczęście, że jest tam z kim dzielić niedolą braku życia socjalnego ;) Pozdrowienia dla M&M i P, z którymi miałem przyjemność świętować rocznicę odzyskania bytu państwowego naszej Ojczyzny!

czwartek, 8 listopada 2012

Jakiekolwiek niedogodności są...

...żałowane - taki komunikat wydobył się z głośników na lotnisku w Dammam w ramach przeprosin za opóźniony lot, kiedy czekałem na samolot do Frankfurtu ("Inconvenience caused to passengers is regreted"). Ponieważ narzekacie, że się rozleniwiłem, udowodnię Wam, że tak nie jest i napiszę jeszcze kilka słów o Beżowym Świecie.

Pracując ciężko na status złotego klienta linii lotniczych Saudi Airlines, naszło mnie na kilka przemyśleń okołolotniskowych (znów). Po pierwsze - gdyby używanie telefonów komórkowych miało jakikolwiek wpływ na pracę urządzeń pokładowych, to Arabia Saudyjska miałaby najwyższy współczynnik katastrof lotniczych na świecie. Większość latających (bardzo tanimi, bądź co bądź) liniami SaudiA w ogóle nie  wyłącza telefonu. Część "wisi na słuchawce" do czasu, aż samolot straci zasięg podczas wznoszenia. Stewardessa (obowiązkowo kobieta, nigdy Saudyjka!) nie ma prawa zwrócić nikomu uwagi...

Ciekawe, że odkąd linie SaudiA dołączyły do grupy SkyTeam , przed samym startem nie uświadczymy już wygłaszanej patetycznym głosem modlitwy, którą Prorok Muhammed odmawiał przed każdą podróżą (zwykle była ona odmawiana gdzieś pomiędzy instrukcją o zapinaniu pasów, a ostrzeżeniem o negatywnym wpływie urządzeń elektronicznych z anteną na ważne instrumenty pokładowe samolotu). Nie udało mi się znaleźć żadnego oficjalnego oświadczenia w tej sprawie - pytałem też tubylców - nie zwrócili uwagi na jakiekolwiek zmiany! A szkoda, bo modlitwa ta dodawała swojskiego klimatu grozy każdej podróży.

Nie spotkałem się jeszcze w  żadnej innej linii lotniczej z obowiązkiem pokazania karty pokładowej podczas przekraczania drzwi samolotu (po raz trzeci - bo wcześniej to samo w "gejcie" jak i przed "wsiądnięciem" do lotniskowego autobusu). Z początku myślałem, że ma to związek z bezpieczeństwem, ale teoria ta nie ma sensu - w żadnym miejscu nikt nie pyta mnie o dowód tożsamości (wprawdzie przy lotach zagranicznych jest kontrola paszportowa, ale dla odmiany w tym miejscu nikt nie patrzy na moją kartę pokładową, tylko na numer wizy wyjazdowej w systemie).

Pasażerowie zajmując miejsca w znakomitej mierze nie zwracają uwagi na numerki rzędów, dopóki nie dotrą do połowy samolotu, gdzie uśmiechnięta stewardessa pokazuje palcem gdzie mają siadać. Oczywiście często wiąże się to z koniecznością wędrówki pod prąd strumieniowi zajmujących miejsca pasażerów. Nauczenie się cyfr używanych w Arabii Saudyjskiej zajęło mi kilka tygodni, dziwi więc fakt, że Saudyjczycy przez całe życie nie są w stanie opanować cyfr arabskich, żeby móc bez problemu odnaleźć swoje miejsce w samolocie (gwoli wyjaśnienia: Europejczycy używają w najlepsze cyfr arabskich, a Arabowie - żeby było trudniej - używają Hindi).

Jeszcze jedna rzecz - na lotniskach nie obowiązuje zakaz sprzedaży w czasie trwania modlitwy. Zarówno w części międzynarodowej, jak i krajowej. Jakby drzwi lotniska były bramą do innego świata... A tymczasem siedzę na tylnym siedzeniu mknącego przez pustynię forda crown victoria w drodze z Riyadu do Dammam - podróż zajmie mi niecałe 3 godziny - tyle samo, co dojazd w godzinach szczytu na lotnisko w Riyadzie i przeprocesowanie biletu/bagażu/boardingu do samolotu/lot... Wolę jednak samochód - wiem, że się nie spóźni. Chciałem jeszcze tylko przed podróżą zahaczyć o stację benzynową i kupić coś do jedzenia, bo w natłoku zadań zaplanowanych na dzień dzisiejszy nie zdążyłem pomyśleć o obiedzie. Otworzyłem drzwi od samochodu i usłyszałem Adhan. Przekląłem w myślach... Cóż... W brzuchu burczy, a ja mogę zacząć szukać otwartej stacji benzynowej dopiero za pół godziny...