czwartek, 24 września 2015

Samochodem do Kataru (Qataru) z Arabii Saudyjskiej

Kontynuując cykl podróżniczo-poradnikowy (Samochodem do UAE), wybrałem się na wycieczkę - tym razem do Kataru. Zgodnie z mapą trasa nie należy do jakoś specjalnie wymagających, praktycznie nie ma się gdzie zgubić. Paradoksalnie z Bahrajnu drogą mam do Kataru tyle samo km co mieszkańcy Arabii Saudyjskiej z Rijadu, jednak więcej ludzi na weekend przyjeżdża z Rijadu do Bahrajnu niż do Kataru (sądząc po kolejkach na granicy). W Katarze jest ta sama strefa czasowa, co w KSA - GMT+3 (w ZEA jest GMT+4, więc kalkulując czas podróży do Dubaju trzeba wziąć poprawkę na utratę jednej godziny).

Droga jest prosta jak drut. Bez żadnych problemów trafiliśmy (dzięki W. za bardzo miłe towarzystwo) na granicę. I tu bez niespodzianek - o 22 w czwartek wieczorem, a więc na początku weekendu, na granicy nie było praktycznie żadnego ruchu. Procedura jest prawie taka sama jak przy przekraczaniu granicy z ZEA (tylko minimalnie inna, niż przy przejeździe z Arabii do Bahrajnu). Najpierw odbieramy karteczkę celną, na której wbity jest numer samochodu. Z tą karteczką turlamy się do kontroli paszportowej po stronie Saudyjskiej. Tylko dwie linie, skromnie, ciasno - nie spodziewają się tutaj tłumów (a jeśli tłumy wystąpią, to ja bym nie chciał tu czekać…). Komplet pieczątek (w paszporcie i na karteczce z przystanku #1). Kilkanaście metrów dalej jeszcze raz sprawdzają czy pieczątki są, więc nie zamykajcie paszportu, bo będzie szukanie… i koniec. Opuszczamy Arabię Saudyjską.

Znów, podobnie jak pomiędzy Saudi i ZEA, kilka kilometrów strefy niczyjej, na której ciągną się długie kolejki oczekujących na przejazd ciężarówek z dobrami różnymi (albo oczekujących na powrót).

W Katarze jest inaczej… Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy, to porządek, pasy na jezdniach, świeżo wymalowane krawężniki, zieleń - mnóstwo sztucznie utrzymywanej zieleni - i poprawne oznakowanie wszystkiego w dwóch językach, od razu wskazujące na to, że jeśli jesteśmy spoza GCC to czeka nas wycieczka do "arrival hall" w celu przeprowadzenia formalności wizowych. Kolejki nie było, pamiętajcie o karcie kredytowej, bo gotówką płacić nie można. Wiza kosztuje 100 Rijali (katarskich). Z nową pieczątką i wklejką w paszporcie wracamy do samochodu i podjeżdżamy do pierwszego wolnego okna paszportowego, gdzie wystarczy pokazać wstawiony przed chwilą stempel. Tu niespodzianka - obsługa jest żeńska. W kolejnym okienku - customs - również wita nas grubo wymalowana przedstawicielka płci pięknej. W tym miejscu dostajemy papier celny z wypisanymi danymi samochodu, który trzeba podstemplować na kolejnym przystanku - kontroli bagażnika. Jest to oczywiście czysta formalność i, przynajmniej w naszym przypadku, nie ma żadnego grzebania po bagażu czy sprawdzania zawartości schowków - "dobry wieczór, stempel i do widzenia".

Ostatni przystanek to ubezpieczenie, gdzie znika kolejne 100 Rijali za 7-dniową wyprawkę drogową (96 żeby być dokładnym - zapłaciłem saudyjską gotówką, wręczając 101 SAR, dostałem 5 SAR reszty). Nie można wykupić ubezpieczenia na weekend albo 3 dni.

Jak czytam teraz to, co napisałem, to wygląda to na bardzo skomplikowany proces. Ale wcale tak nie jest. Nie wiem czy spędziliśmy tam łącznie więcej niż 30 minut wliczając 8km przejazdu przez dziurawą strefę niczyją i czekaniem aż katarski pogranicznik skończy romansować na whatsapp'ie zanim nas obsłużył. Nie ma się gdzie tam zgubić, a nawet brak oznakowania po stronie saudyjskiej nie robi dużego problemu - w każdym okienku wręczamy wszystko, co dostaliśmy wcześniej, dostajemy kolejne stemple, dwa razy musiałem pokazać estimarę (kartę pojazdu), poza tym żadnych komplikacji - wszystko sprawnie i bezproblemowo. Nie wyobrażam sobie ilości papierów, które trzeba ze sobą mieć próbując przekroczyć granicę nie swoim autem, więc z góry uczulam na takie próby (leasingowane, wypożyczane, nie swoje - szkoda nerwów...)

Jedna uwaga jak już będziecie po stronie katarskiej - uważajcie na radary. Na autostradach panuje ograniczenie 120km/h i z tego co widać, jest dość restrykcyjnie przestrzegane - większość kierowców jedzie równo, radary są rozsiane gęsto na autostradzie i jest gdzie przypunktować bo do centrum stolicy Kataru, Dohy, jest jeszcze około godziny jazdy… Na samych obrzeżach miasta przywitał mnie flash - ot, 50m wcześniej ograniczenie do 100… ale obyło się bez konsekwencji na granicy w drodze powrotnej - ciekawe czy ten mandat kiedykolwiek dotrze za mną do beżowego świata…

5 komentarzy:

  1. Myslalem kiedys o tym aby w ramach przygody polecieć do UAE, kupić na miejscu auto i wrócić nim na kołach do Europy przez Saudi, Jordanię i prawdpodobnie Izrael z przeprawą promową do Turcji albo Grecji. Domyślam się że pod względem papierkowym byłaby to potencjalna katastrofa? Nie wiem czy dostałbym w ogólę wizę tranzytową przez KSA, to już taki pierwszy z brzegu problem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. da się! zobacz przygody tego Niemca: http://www.philduhs.com/driving/dubaiToDresden/dubaiToDresden.jsp;jsessionid=D06E79B8D5DE0E70E4634F2FE3CBBCBD - opowiada krok po kroku jak zdobył papiery eksportowe, ubezpieczenie, później wszystkie potrzebne wizy i pojechał... przez Arabię Saudyjską, Syrię, Turcję, Grecję, Chorwację... Sam miałem podobny plan ale wojna w Syrii przekreśla wszystkie drogowe możliwości (pozostaje prom do Egiptu, później albo przez Afrykę do Hiszpanii, albo znów prom do Włoch).

      Usuń
    2. O, no proszę, więc jednak jest to do zrobienia. I wiza tranzytowa przez Arabię też. Tylko właśnie, przez Syrię jechać to obecnie średni pomysł stąd trzeba kombinować z jakimś Izraelem i promami. Chyba że... prom (króciutki) z UAE do Iranu i lecieć przez Iran (i dalej Turcje) Tudzież w całości na kołach UAE-KSA-Kuwejt-Irak-Iran-Turcja. Dla podniesienia adrenaliny około 60km przez teren Iraku. Teoretycznie Basra i okolice granicy z Kuwejtem chyba bezpieczne, ale i tak nie wiem czy bym się (póki co - raczej hipotetycznie) odważył... W sumie tak czy inaczej do przyszłego roku może się tu znów pozmieniać sytuacja.

      Usuń
  2. Witaj
    Wspomniałeś delikatnie o sytuacji stewardess, a może pokusiłbyś się o opis sytuacji pracowników imigrantów? Domyślam się że jesteś na jakimś wyższym i dobrze opłacanym stanowisku, ale może masz szersze obserwacje? Moje pytanie wynikło z inspiracji m.in. tym filmikiem
    https://www.youtube.com/watch?v=Qy_xpUtC66o

    pozdrawiam
    Piotr
    p.s. proszę, pisz częściej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko mi się wypowiadać nt tego filmu, bo - faktycznie - youtube pokazuje wizję kraju mocno zacofanego... ale na youtubie jest pełno takiego dziadostwa, bez względu na kraj... Niestety, również tu jest głeboka prowincja, mądrości ludowe i totalny zabobon, a z drugiej strony nowoczesne osiedla i biurowce pełne ludzi, którzy skończyli studia techniczne na Oxfordzie... (niestety póki co te pierwsze zachowania jakby cały czas dominują). Zobaczę czy z racji większej niż zwykle ilości czasu spędzonego na lotniskach będę miał trochę więcej ochoty/czasu na pisanie - wydaje się że to dobry pomysł na "przemyślenia" blogowe...

      Usuń