Dostałem zaproszenie na imprezę, na której obowiązywać ma dress code „czarno-biało-z-akcentem-czerwonego”. Przewertowałem w pamięci całą szafę i o ile z czarno-białym nie mam problemu, o tyle czerwonego akcentu nie pamiętam. A że przebywam aktualnie w Rijadzie i weekend się zbliża wielkimi krokami, musiałem wybrać się na zakupy. Już drugi dzień szukam czerwonego akcentu, więc zwiedzam po kolei większe centra handlowego stolicy Arabii Saudyjskiej i przypominam sobie powoli, dlaczego nigdy nie robię zakupów w Rijadzie. Niby wszystko tutaj jest, niby taniej niż w Bahrajnie, ale…
Wszędzie panuje grobowa atmosfera. Nie usłyszycie muzyki, nie ma tego gwaru panującego w centrach handlowych. Ludzi sporo, trzeba uważać, w którą się stronę człowiek patrzy, żeby kogoś nie obrazić. Ludzie w totalnym skupieniu wertują półki i wieszaki sklepowe. Obsługa wyłącznie męska (o przepraszam, rewolucja postępuje – są już sklepy, w których sprzedają kobiety… ale tylko dla kobiet). I w większości sklepów nie ma gdzie przymierzyć tego, co akurat się spodoba… Nie ma reguły – czasami przebieralnia jest, przeważnie jednak nie ma. Sprzedawca z uśmiechem na ustach informuje nas natomiast, że bez problemu możemy zwrócić wszystko w ciągu 30 dni.
Właśnie zaczyna się przedwieczorna modlitwa (Maghrib), toteż na 10 minut przed czasem (18:30) klientów się już do sklepów nie wpuszcza. Centrum handlowe gasi światła i ludzie opuszczają sklepy celem udania się na modlitwę. Sprzedawcy idą na fajka. Za 30-40 minut wszystko zostanie ponowne otwarte – na kolejną godzinę, po której ostatnia modlitwa (Isha), ostatnia przerwa przed nocnymi godzinami szczytu. Centra handlowe czynne są tu w tygodniu do około 1 nad ranem. Później miasto tonie w korkach… I tak codziennie.
No proszę, a ja narzekam na niektóre krakowskie galerie, że dzikie tłumy i przejść się nie da, nie mówiąc już o gwarantowanej klaustrofobii:) Powodzenia w szukaniu czerwonego akcentu (i znalezieniu go oczywiście) i zapraszam do mnie stulecieliteratury.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTo już nie lepiej do Bahrajnu podjechać? Coś czerwonego zapewne by się znalazło, a i przymierzalnie nie są jakimś wyjątkiem.
OdpowiedzUsuńMoze krawat? :)
OdpowiedzUsuńja nie znosze tlumow, wiec moze wybiore sie do Rijjadu, bo i muzyki nie lubie w CH :)
Trzeba było zrobić zakupy w Dubaju :-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje notki. Szczegolnie sposob w jaki opisujesz zachowania na Bliskim Wschodzie, w sposob bardzo obiektywny. Moje refleksje o tym rejonie swiata sa raczej naladowane emocjami i przemysleniami, a wiadomo ze moja opinia moze (i najprawdopodobniej jest) wylacznie subiektywna.
OdpowiedzUsuńUdalo Ci sie znalezc czerwony akcent?
...udało się ;) dzięki! z tą "subiektywnością" to trochę ciężko, ale po początkowej fazie złości i frustracji zacząłem szukać pozytywnych stron życia w tej części świata. Sam nic nie zmienię, to po co się "frustracić"?
UsuńBardzo interesujący blog ... Natrafiłam na niego zupełnie przypadkiem :)
OdpowiedzUsuńZainteresowałam się ,gdyż mam ciocię ,która ponad 20lat temu związała się w Polsce z "saudyjczykiem"(nie wiem czy to poprawna nazwa) ,oczywiscie zamieszkali w Arabii ,urodziła mu dziecko ...córkę ,czyli moją kuzynkę ...niestety musiala wrócic do Polski ,mimo walki ...nigdy w życiu córki już nie zobaczyła na oczy ...
Chciałabym ją odnaleźć...ale najpierw muszę trochę obyć się z tą kulturą...
Pozdrawiam
S.
sandy9@wp.pl
świetny blog, z przyjemnoscią go czytam i żałuje, że tak szybko dotarłem do oststniego wpisu. Czekam na kolejne
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Tomek
Witam ! Szkoda, że tak rzadko umieszcza Pan kolejne wpisy. Z zaciekawieniem czyta się wieści z tak innego od Polski kraju. Pozdrawiam i mam nadzieję, że wszystko u Pana ok.
OdpowiedzUsuńmoże coś nowego...
OdpowiedzUsuńnapisz coś Ciekawego ;-)
Pozdrawiam
KURT
Saudyjczycy na codzień uskuteczniają moje ulubione kupowanie wszystkiego w ciemno:)
OdpowiedzUsuńNapisz coś... chyba Cię Saudyjczycy za zdradzanie tajemnic ich kraju nie zamknęli?
OdpowiedzUsuńblog chyba umarl, a szkoda. delikatnie mowiac nie przepadam za muzulmanami, ale lubie relacje z pierwszej reki", sam nie mam mozliwosci by tam pojechac, a tak mozna sie bylo dowiedziec wielu ciekawych rzeczy, o ktorych turysta sie nie dowie, tylko ktos kto mieszka i pracuje na miejscu (jak chocby rozliczanie komorki) pozdrawiam, wpadne tu jeszcze za jakis czas, ale jak nie bedzie dalszych wpisow to chyba skasuje pozycje w zakladkach
OdpowiedzUsuńCos czerwonego, hmmmm... moze bielizna, ha ha, zart oczywiscie. Swietna robota. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń