Dzień zaczął się bardzo wcześnie - musieliśmy zebrać się jeszcze przed wschodem słońca, żeby zdążyć na samolot w oddalonym o ponad 100km mieście Naga. Pobudka, pakowanie, podróż zamówioną wcześniej taksówką do portu w Caramoan - załadunek na małą (szybszą tym razem) łódkę i 2 godziny przy dźwiękach diesela kołysząc się na fali zatoki Lagonoy. Wschód słońca był po prostu obłędny:
Kolejna godzina w ciasnym busie i byliśmy na lotnisku. Na miejscu dowiedzieliśmy się, że lot do Manili będzie chwilę opóźniony, ale to nie problem, bo nasze połączenie do Boracay zostało odwołane. Z uśmiechem na ustach czekaliśmy na żółty samolot Cebu Pacific. W Manili zaczęły się schody - samolotu nie ma, następny dopiero za dwa dni, w ogóle to o nas zapomnieli. Żona zrobiła straszny raban. W ich języku. Hala odlotów lotniska krajowego w Manili jest wielka, głośna, zatłoczona i nieklimatyzowana, toteż o awanturę nie trudno.
Po pół godzinie negocjacji udało się załatwić połączenie do oddalonego o 1,5 godziny taksówką od Boracay lotniska Kalibo. Plus cztery vouchery na bilety krajowe w ramach rekompensaty za stracony dzień cennych wakacji!
Do hotelu dotarliśmy późnym wieczorem. Nie było już ani czasu, ani sił na zwiedzanie plaży. Plaża była rano - po śniadaniu.
I nie wiem co jeszcze mogę dodać - piękny, biały piasek (za którego wywożenie grozi kara więzienia!), czyste niebo, trzy kilometry czystej plaży i pełno turystów. Każdy hotel ma wydzielony swój kawałek plaży. Niezliczona ilość restauracji, barów, sklepów i ośrodków turystycznych oferujących wszystkie znane ludzkości aktywności rekreacyjne - od quadów, przez wycieczki motorówkami, skutery wodne, kitesurfing, bungee… a dla spragnionych ciszy - cień Cocos nucifera na leżaku i dobra książka.
Oceńcie sami:
Raj na ziemi? Polecam, bo warto. Pogoda gwarantowana, ludzie uśmiechnięci (choć nie na leży przesadzać z zaufaniem i mieć na oku swój dobytek). Szkoda tylko, że tak strasznie daleko tam jest (GMT+8).
Raj, dla turysow na pewno raj. Cudnie tam, chcialabym kiedys pojechac.
OdpowiedzUsuńZawsze mnie urzeka kolor morza, różny w zależności od pory dnia. Niestety przeszkadzają mi tłumy turystów, gwar, dlatego wybieram cichsze miejsca. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBajkowo... może kiedyś...
OdpowiedzUsuńAle przez Twoje zdjęcia nie mogę się już doczekać swoich wakacji ;)
Pozdrawiam.
Kurde narobiles nam tym wpisem apetytu na Boracay! Tym bardziej, ze po sprawdzeniu okazalo sie, ze do Manili mamy 2.5 godz. lotu a potem 1 godz. do Caticlan. Moze jesienia bo teraz w planach Singapur.
OdpowiedzUsuń