Zostałem poproszony
o dokonanie inspekcji pewnej - nazwijmy to - instalacji w podziemiach jednej z tutejszych firm w Jeddah (Dżuddzie?). Techniczna procedura, której celem miało być poznanie
sposobu wykonywania zadań przez personel operacyjny. Zadałem proste pytanie
pracownikowi, który miał mnie „oprowadzić” po stosowanych w firmie
rozwiązaniach. Odpowiedział, żebym sobie sam sprawdził (...). Po chwili przestał
w ogóle ze mną rozmawiać i z typowym „dąsem” usiadł w kącie i zaczął palić
papierosa. Podirytowany w stopniu cokolwiek dla mnie niezrozumiałym!
Mój projekt
niejako zależy od wiadomości uzyskanych od tego człowieka, więc spytałem
dlaczego nie jest w stanie mi pomóc – co jeszcze bardziej go wkurzyło. Dowiedziałem
się, że jest zajęty, że nie ma czasu, że on mi robi przysługę, ale na tym
koniec. I że mam jeszcze 10 minut.
Po opuszczeniu
biura wyjaśniono mi to w następujący sposób: Zadając pytanie techniczne
uśmiechnąłem się, co zostało odebrane jako obraza (!). Ów inżynier po prostu poczuł
się poniżony pytaniem, które zadałem (!). Zadając kolejne pytanie spojrzałem
prosto w oczy i również starałem się zachować „uprzejmy uśmiech” na ustach,
chociaż byłem już sam z lekka podirytowany – to był jak widać gest, który
kompletnie wyprowadził mojego rozmówcę z równowagi.
Różnice
kulturowe... Tak to Egipcjanin wyjaśnił Polakowi w jaki sposób nie należy
rozmawiać z Jordańczykami. Po dwóch latach przebywania w tym kraju zaczynam
się zastanawiać ile razy do tej pory udało mi się kogoś w ten sposób (nieświadomie)
obrazić...