niedziela, 30 września 2012

Święto narodowe

W dniu 23 września, Arabia Saudyjska obchodzi święto narodowe – wybaczcie moją ignorancję - mające uczcić symboliczną datę zjednoczenia państwa. W tym roku święto wypadło w niedzielę, więc Król ogłosił (na dzień przed), że i sobota będzie wolna od pracy dla wszystkich pracowników sektora publicznego.

Okazja do świętowania jest nie lada. Wszyscy przepełnieni narodowym optymizmem, wszyscy entuzjastycznie nastawieni do świata... tylko nie bardzo jest gdzie świętować. Państwo nie przygotowało niczego, żadnych koncertów, publicznych występów, czy jakichkolwiek atrakcji dla mas. NIC.

Jaka rozrywka więc pozostaje? Pomalować samochód na zielono i na ulicę. Miałem nieszczęście spędzić ten dzień (w zasadzie dwa dni) w Jeddah, w pracy. Nadarzyła się okazja do wykonania robót, których normalnie w ciągu „pracującego tygodnia” wykonać by się nie dało. Jednak to, co widziałem w drodze powrotnej do domu, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Wyszedłem z biura grubo po godzinie 11 w nocy i od razu utknąłem w korku. Wyobraźcie sobie samochody i tłumy ludzi w korku na czteropasmowej autostradzie biegnącej przez centrum miasta. Po horyzont, w środku nocy. Rzeka płynących bez żadnego celu samochodów, otwarte szyby, dzieciaki siedzące na krawędziach okien, na dachach, „na pace”, biegające pomiędzy samochodami... celebracja na całego. Co drugi samochód prowadzony przez chłopca, który ledwo sięga głową zza kierownicy (12-letni kierowcy za kółkiem luksusowych aut w Jeddah to plaga!). Policji brak. Żadnej prewencji, żadnych karetek, nikogo. Jak wszyscy, to wszyscy – mają wolne.



W pewnym momencie ktoś nam wskoczył na dach (!). Przebiegł po samochodzie. Ktoś podbiegł i postawił wycieraczki do pionu... nie było w tym agresji. Ot – zabawa.



Tego dnia powrót do hotelu zajął mi prawie 3 godziny. Zamiast przejechać 10 km przez centrum, zrobiłem blisko 60km obwodnicą, żeby tylko ominąć „szalejący” tłum. Utknąłem na tutejszym „korniszu”, czyli drodze biegnącej wzdłuż (zaśmieconego, betonowego) wybrzeża. Całe szczęście tutaj nikt nie skakał po dachu samochodu, którym jechałem.



Zapytany o to zjawisko mieszkaniec odpowiedział mi, że to normalne w te dni. I żeby mi nigdy na myśl nie przychodziło gdziekolwiek wychodzić, bo ten tłum jak co roku osiąga masę krytyczną i eksploduje, dewastując przy okazji kilka kilometrów witryn sklepowych i mieszkań położonych w pobliżu głównych arterii miasta. W gazecie czy wiadomościach ani śladu problemów...

3 komentarze:

  1. Kurcze to bardzo ciekawe
    Całkiem jak po i w czasie derbów Legia-Polonia
    Czy mógłby Pan co s napisać o tamtejszej lidze piłkarskiej
    Grałem ostatnio w FIFA 13 i jest tam Saudyjska liga
    Słyszałem ostatnio o kobiecej drużynie koszykówki którą wyzwano od nierządnic
    Pozdrawiam Marek

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja w pracy miałam z okazji festyn dla dzieci i echo ich patriotycznych śpiewów po dziś dzień błąka się po mojej głowie: saudia, saudia...
    A policja? W Rijadzie pilnowali porządku w przeciągu tego weekendu radiowozy były wszędzie. Aż bałam sie otworzyć lodówkę, że stamtąd też jeden wyskoczy :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Istne szaleństwo///

    OdpowiedzUsuń