piątek, 29 marca 2013

Na plaży fajnie jest!

Kosmopolityczna Jeddah - dziś M pokazał mi, że w tym zapomnianym przez cywilizację miejscu nad Morzem Czerwonym są jeszcze takie okolice, które można zaliczyć do ośrodków turystycznych. Zamknięte, prywatne, na poboczu - jednak doskonale widoczne z lotu ptaka, w których nie obowiązują zakazy, nakazy ani religijne restrykcje... do których z reguły nie wolno wejść Saudyjczykom (bo po co?).



Otoczone ogromnymi murami z drutem kolczastym, do których drogi strzegą stalowe wrota i nieprzyjemnie wyglądający ochroniarze - tak wyglądają "resorty wypoczynkowe" w Dżuddzie. Płatne lub z polecenia - tylko dla zagranicznych mieszkańców (expatów) i tylko z określonych krajów. Tak więc na tych "najmodniejszych" plażach, o których mówi się, że są "europejskie", najwięcej będzie spragnionych słońca (i niemogących się zdecydować czy komunikację werbalną uprawiać w języku francuskim, arabskim czy angielskim)... Libańczyków. Oczywiście spotkamy też inne narodowości, ale najwięcej jest niestety tych najgłośniejszych.

Bo tu wszystko jest głośne. Wszystko na pokaz i nikogo nie interesuje drugi człowiek. Parkuję na środku, śmiecę pod siebię i krzyczę, jakby dookoła mnie nie było nikogo innego. Jak w przysłowiowej oborze. Taki sposób życia. Ale tu zbiera mi się na zupełnie inną myśl, do której jeszcze muszę chwilę dojrzeć zanim coś wyprodukuję...

Na plaży jest całkiem przyjemnie, pod warunkiem że patrzymy w stronę morza. Nawet nie ma tyle śmieci... Droga od bramy do plaży to już zupełnie inny obrazek - zardzewiałe budynki, brudne, ogromne zbiorniki na wodę, wszystko to, co tam gdzie się wychowałem określamy mianem "syfu". Trzeba przez to przejść zanim znajdziemy leżak i zaczniemy rozkoszować się pięknem przyrody w cieniu palm.

Bez kremu 50+ nie polecam nikomu siedzenia tam dłużej niż 5 minut.

Najgorsze jest tylko to, że nikomu nie przeszkadza gość, który korzystając z wolności i swobód obywatelskich jakie daje Arabia Saudyjska, pali papierosa za papierosem. Zupełnie nie zważając na to, że obok niego na kocu bawią się dzieciaki... Jaki kraj, tacy turyści.

BTW. Na plaży dziś była tylko jedna Abaja! Model plażowy, z odsłoniętą twarzą - przypomina skrzyżowanie stroju nurka z jakąś staromodną suknią model "idź-mi-stąd" .

3 komentarze:

  1. skoro krem 50+ to i tak bym nie chciał. a swoją drogą - czy nie dopadło cię jakieś przesilenie pobytu w tym dziwnym poniekąd kraju? bo marazem coś zalatuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo, widzę chyba "dół". Byłam tam wiele razy, aż tak strasznnie nie jest! Widziałam brudniejsze miejsca, choćby w samym Jeddah. Jak na to miasto, plaża jest jednym z fajniejszych miejsc, a przychodzą tam chyba nie turyści, a expaci po prostu.
    Chyba pozostaje polecić przeprowadzkę :) Mój mąz przeniósł się właśnie z Jeddah do Qataru i serdecznie to wyjście poleca - tempo załatwiania spraw poraża (oczywiście w porównaniu z KSA, nie Europą ;))
    Pozdrowienia z zaśnieżonej w kwietniu Polski. Poleżałoby się na Slversands Beach...

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam blogi o KSA i marzę o podróży, ale nie jest to możliwe ze względu na brak wizy turystycznej..:(W szafie mam 2 abaje:)czekam na ten dzień.

    OdpowiedzUsuń