Po wylądowaniu dziś w Rijadzie, natchnęło do opisania tego, co dzieje się na pokładach samolotów linii Saudi Arabian Airlines (chociaż opisane scenariusze powtarzają się również podczas lotów jedyną konkurencyjną linią lotniczą – NAS). Jednocześnie zaznaczam, że częściej podróżuję na trasach międzynarodowych, stąd wszelkie rozbieżności od standardu, do którego przyzwyczaja mnie Lufthansa / KLM / Air France strasznie mnie drażnią… stąd pomysł na ten post.
Pierwszy istotny problem, z jakim borykają się pasażerowie lokalnych linii lotniczych jest brak miejsca na bagaż. Nikogo jakoś nie dziwi fakt, że lokalni mieszkańcy zabierają na pokład po dwie, czasem po trzy torby, z których żadna nawet nie stara się mieścić w wyznaczonych przez lotnictwo cywilne normach rozmiaru bagażu podręcznego. Dodatkowo z wrodzoną sobie niedbałością o nic i nikogo w około, pakowanie tychże toreb w schowkach idzie niektórym tak niezgrabnie, że aż czasem mam ochotę wstać i ten bagaż sam poukładać. W żadnej innej linii lotniczej nie spotkałem się z ikonografiką opisującą poprawny sposób ułożenia bagażu w schowku – tutaj nie dość, że występuje, to jest ignorowana koncertowo (żeby tej torby po skosie nie układać, ani wzdłuż, co by zajmowała pół przedziału bagażowego – ojtam, ojtam…).
Istotnym wyzwaniem logistycznym jest takie rozmieszczenie pasażerów, żeby samotnie podróżujące (lub pozbawione „parzystości małżeńskiej”) kobiety nie siedziały obok mężczyzn z nimi niespokrewnionymi. Jeśli niespokrewniony samiec przez przypadek dostanie miejsce siedzące w tym samym rzędzie, w którym siedzi ubrana na czarno postać, należy albo zostawić wolną przestrzeń między nimi (co w wyładowanym na full samolocie stanowić może problem) lub poprosić mężczyznę o przesiadkę. Pierwsze pół godziny po wpuszczeniu pasażerów na pokład to istne zoo. Ludzie przepychają się, szukają miejsca, zawracają, wędrują z tymi wielkimi bagażami, a załoga nie bardzo nad tym zamieszaniem panuje. W związku z powyższym czas zajmowania miejsc przez pasażerów w Arabii Saudyjskiej jest o 50% dłuższy, niż w przypadku jakiegokolwiek innego kraju/innej linii...
Nikogo nie dziwi dzwoniący tu i ówdzie podczas lotu (bliżej lądowania i startu, bo na wysokości przelotowej to raczej zasięgu nie ma) telefon…
Wyobrażacie sobie sytuację, w której podczas lądowania obok was ktoś dokonuje zakupów i ten wielki, ciężki wózek z artykułami „wolnocłowymi” (nigdy tego nie zrozumiem tego uroku podniebnych zakupów, bo przecież wszystkie te artykuły można tutaj kupić taniej – na ziemi) stoi obok was, a trzy stewardessy i steward próbują zdążyć rozmienić pieniądze dla 15 oczekujących na resztę pasażerów? Podczas dzisiejszego lądowania 4 osoby i wózek stały na samym środku kabiny. I chyba tylko na mnie zrobiło to wrażenie. Reszta nawet nie bardzo chyba wiedziała, że już lądujemy. Takie podejście do procedur bezpieczeństwa sprawia, że jak tylko uruchomią te planowane elektrownie jądrowe, to mogą być niezłe jaja…
Do kabiny pilotów można wejść. Na drzwiach nie ma zamka z szyfrem, drzwi nie są jakoś mega wzmacniane. Wewnątrz panować musi niezły harmider (stewardessy tam cały czas wchodzą i wychodzą, dziadki prowadzą wnuczków itd… ). Dobrze chociaż, że przed samym lądowaniem nie pozwala się już tam wchodzić.
Na lotniskach bardzo mało uwagi przywiązuje się do znanego z Europy czy USA standardu kontroli i bezpieczeństwa pasażerów. Na pokład można wnieść praktycznie wszystko, chociaż lista zakazanych przedmiotów obejmuje rzeczy takie jak broń, amunicja czy nóż. Butelka wody to standard. Nożyczki do paznokci też. Kilka razy przechodząc przez bramkę z wykrywaczem metali „zapiszczałem”. Strażnik ogarnąwszy mnie wzrokiem machnął ręką. Wiele razy widziałem też, jak pracownicy techniczni lotniska bez najmniejszego problemu przez bramkę przechodzili uzbrojeni w zestawy kluczy i wypchane po brzegi kieszenie – „swój”, to może. I ten stan rzeczy się raczej nie zmieni, bo o czym jak o czym, ale o bezpieczeństwie ten naród wie wszystko (patrz poprzedni post).
I tylko palić nie można w samolotach, co jest trochę dziwne, bo w Arabii palą wszyscy, wszędzie…
Czy autor portafiłby wytłumaczyć mi jeden fenomen jaki widziałem na lotnisku w Jeddah. Hektolitry wody w dużych butlach na pasach do kontroli bagażu..Czy chodzi o to, że u sąsiadów woda jest tak droga? Wody nie ma w ogóle?
OdpowiedzUsuńTo woda ze zrodla ZAMZAM w Mekka. Muzulmanie wierza, ze ma wlasciwosci lecznicze i wracajac z pielgrzymki kazdy stara sie miec ze soba baniaczek. Lotnisko w Jeddah jest najblizej Mekki.
UsuńZ zaciekawieniem przeczytałem całego bloga i muszę powiedzieć że trudno mi w to wszystko uwierzyć no ale coś tam się spodziewałem po tym kraju że jest ,,inny'' ale że aż tak ?
OdpowiedzUsuńMam pytanie ile czasu masz zamiar w nim spędzić ? ;)
kiedy kolejny wpis? bardzo podoba mi się tematyka bloga i ta wirtualna "namacalność" arabskiego swiata.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie!
cholera ja tez przez to wszystko musze przechodzic :)) ale nie wiedzialam ze mozna wejsc do kokpitu :)) sprobuje nastepnym razem jak bede leciec SA :))) zapomniales chyba dodac ze jak tylko samolot dotknie ziemi po wyladowaniu wszyscy zaczynaja wstawac i wyjmowac bagaze i pchac sie do wyjscia mimo ze ten samolot jest jeszcze w ruchu z 10 minut na pasie, stewadessy krzycza (albo i nawet nie) zeby siedziec na miejscu i nie wstawac zanim samolot podjedzie do terminala i sie zatrzyma :)))
OdpowiedzUsuń