Podróż do Arabii Saudyjskiej to niesamowite przeżycie. Zderzenie z kulturą saudi-arabską następuje już na lotnisku, kiedy musimy przejść kontrolę bagażu przychodzącego. Czego szukają? - alkoholu oczywiście. Kontrola ta zwykle jest mało skrupulatna i raz widziałem nawet sytuację, gdzie kontrolujący oficer siedział na wprost wyłączonego (niedziałającego) monitora maszyny skanującej… Raz zaproszono mnie na kontrolę zewnętrznego dysku twardego o rozmiarach 3.5" (z cyklu DUŻY) - straciłem 45 minut czekając aż pan oficer oceni zawartość dysku. Po przeskanowaniu dostałem zielone światło i mogłem opuścić lotnisko. Od tamtej pory wiem, że wszelkiego rodzaju dyski przenośne nie mogą być większe niż 2.5 cala - tych nigdy się nie sprawdza.
Kontrola na granicy Arabii Saudyjskiej i Bahrajnu to zupełnie inny temat. Nie ma tutaj aparatury prześwietlającej pojazd, nikt nie pyta o cel podróży, wszystko trochę jakby na pozór. Jako przedstawiciel "Kultury Zachodu" zwykle nawet nie muszę otwierać bagażnika. Tubylcy tubylców pilnują, żeby przypadkiem kropla wody z procentami nie przedarła się do Królestwa Arabii Saudyjskiej, jednak białoskórzy imigranci są traktowani trochę inaczej. Szczegółowa kontrola graniczna sprowadza się przeważnie do spojrzenia głęboko w oczy kierowcy lub do wnętrza bagażnika, po czym następuje podbicie pieczątki. Co ciekawe, nigdy nie zdarzyło mi się, żeby ktoś chciał zajrzeć do jednej z przewożonych przeze mnie toreb podróżnych…
Aż do ostatniej soboty. Szef poprosił mnie o przemycenie do Królestwa choinki.
(Tutaj mała dygresja - wszelkie znane kulturze Zachodu oznaki świąt Bożego Narodzenia są w Arabii Saudyjskie zabronione. Nie znajdziecie tutaj świątecznych promocji, czerwonych reklam coca-coli, Georga Michaela też nie ma. Nawet Kevina w TV nie puszczają).
Choinka made by Marks&Spencer zapakowana była w słusznych rozmiarów karton. Karton ten przykuł uwagę sprawdzającego go oficera do tego stopnia, że choinka została rozebrana na części pierwsze. Następnie sprawdzono zawartość butelki leżącej nieopodal mojej torby. Nic się nie pieniło po dwukrotnym wstrząśnięciu. Do pozostałych bagaży pan oficer zastrzeżeń nie miał…
Każdą ilość świątecznych ozdóbek - moim zdaniem ohydnych - można za to kupić w Prowincji Wschodniej. Choinek nie widziałam.
OdpowiedzUsuń